Pozycjonowanie stron

Pozycjonowanie stron www

SEO – Search Engine Optimization – co to oznacza ? I nie chodzi mi o przetłumaczenie z angielskiego na polski (jakby jakkolwiek miało to pomóc tym, którzy nie rozumieją tego hasła). Nic ? Zero ? Ok, spróbujmy, więc jeszcze raz – Pozycjonowanie w Internecie. Czy już teraz coś kojarzycie ? Podpowiem. Słowem klucz jest „pozycja”. Tak jak w Formule 1 jest „pole position”, tak w internecie żółtą koszulkę lidera zakłada ten, który znajdzie się na szczycie Google.

Ok, podjęliśmy decyzję. Za chwilę wespniemy się na szczyt popularnej wyszukiwarki. Co zabrać ze sobą ? Wybierając się na szkolną wycieczkę zawsze pisałem: zabierz ze sobą kanapkę, pamiętnik i DOBRY HUMOR. W przypadku SEO może to jednak nie wystarczyć. No może poza kanapką. Ona jest zawsze w cenie. Mniam, mniam. Majonez, szynka…. ale wracając do tematu. SEO wymaga od nas cierpliwości. Na górze nie znajdziemy się od tak. Nic za darmo, nic od razu. Niestety Google to szczwany lis i nie pozwoli tak łatwo dostać się na podium w wyszukiwarce. Najpierw tę największą wyszukiwarkę świata musimy przekonać, że to my jesteśmy tymi których szuka Rzesza – ekhm, złe słowo – Grupa Internautów. Virtual Services wie jak to zrobić i za chwilę też będziecie to wiedzieć.

W tę dobrze naoliwioną maszynę Google wtłaczamy więc nieco oleju tłumacząc poprzez świetnie napisane artykuły i cytowania, że to my jesteśmy ekspertami w dziedzinie której dotyczy hasło. Powiedzmy, że hasłem jest „kopytko”. SEO sprawiło, że na szczycie pojawił się Kabaret Mumio, który promował to hasło w reklamach Plusa. Trójka aktorów powtarzała to hasło jak mantrę – tak często, że kabaret, właśnie pod takim słowem kluczowym wypozycjonowany został na sam szczyt. Jeżeli do Virtual Services przyszedł by restaurator specjalizujący się w kopytkach, należałoby przetłumaczyć przez SEO dla Google, że „kopytko” w wykonaniu Mumio to niekoniecznie najlepszy wybór. Że można ich strącić z tego pantałyku na rzecz naszego restauratora – dla ubarwienia historii nazwijmy go Januszem. Januszem z nazwiskiem SEO.

Aby przekonać Google nie wydzwanialibyśmy do centrali w Genewie – czy gdziekolwiek to jest – ale tworzylibyśmy mnóstwo artykułów o Januszu SEO. Informowali o tym, że robi świetne kopytka i że już wkrótce ludzie myśląc o kopytkach będą myśleli o Januszu SEO. Google sądząc, że skoro wszyscy chwalą to nasz Januszek musi być faktycznie nie od parady fachowcem od kopytem i tym sposobem będzie promował coraz wyżej naszego bohatera. Virtual Services w SEO wykonuje też inne działania, ale tak jak nasz Janusz nie mówi skąd kupuje mąkę do swoich super kopytek, tak my nie będziemy mówić co jeszcze robimy, aby wypromować go wysoko w Google. Wiem, wiem obiecywałem, że wszystko Wam powiem. I może tak zrobię, ale w kolejnych artykułach.

Uściślając – upraszczając: Do SEO trzeba dwojga: klienta i specjalistę (takim jest Virtual Services), który zajmie się wyekspediowaniem strony na szczyty Google. Trzeba też czasu bo podróż na ten Pozycjonowany Mount Everest trochę zajmie. I trzecia najważniejsza rzecz: weźmy kanapkę. Kanapka jest dobra na wszystko. virtualservices.pl